niedziela, 9 lutego 2014

Her

Pamiętając Być jak John Malkovich i Adaptację musiałam obejrzeć nowy film reżysera wspomnianych tytułów, czyli Her. Nie okazał się arcydziełem, ale i tak ogromnie się cieszę, że poświęciłam mu czas.



Pomysł historii miłosnej między człowiekiem a systemem operacyjnym komputera nie wydał mi się wcale tak abstrakcyjny i może to znak czasów, w których żyję. Ożywienie maszyny, nadanie jej ludzkich cech w taki sposób, że widz nie zastanawia sie zbyt długo jak to możliwe, że komputer, czyli Samantha, czyli głos Scarlet Johansson, uczy się czuć i wyrażać emocje, też mnie nie zszokowało. Co udało się natomiast uchwycić i co wbiło mnie w fotel, to smutna konstatacja, że stworzenie idealnej i uszytej na miarę maszyny w miejsce życiowego partnera może być dla człowieka takie atrakcyjne. W czasach, gdy zepsute i wadliwe wyrzuca się na śmietnik zamiast naprawiać, takie związki wydają się idealnym rozwiązaniem. 


Na szczęście (?), nie ma w tej historii happy endu, co znaczy, że może jest jeszcze dla nas szansa. Dla związku dwojga nieidealnych ludzi, których nie da się zaprogramować, ale którzy dzięki temu są jeszcze prawdziwi. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz