środa, 24 września 2014

It is still myself that I choose

Bez sukcesu jesteś nikim. Jeśli nie piszesz postów na fejsie z jakichś ciekawych miejsc na świecie, albo chociaż z hipsterskich kawiarni, nie liczysz się w całej tej propagandzie latte z pianką i kolorowych trampek. Taki jest obraz dzisiejszej sieci małych, zadowolonych trybików pozujących do selfie.



Można w tym szumie łatwo zapomnieć dla kogo starasz się o wspaniałą pracę, lepszą figurę i modne gadżety. Dla siebie. Kiedy odłączysz się na chwilę od smartfona i stracisz kontakt z wirtualną masą, a przy okazji spojrzysz w lustro, zobaczysz tam tylko siebie, a nie swoje zabawne tweety. Najpewniej zobaczysz zmęczoną twarz, nieułożone włosy i zupełnie nieperfekcyjny pryszcz na brodzie. I wiesz, co warto wtedy pomyśleć? Że jest ok. Że wciąż jesteś w zgodzie ze sobą. Że miałeś być bardziej cierpliwy, ale znów nie umiałeś na coś poczekać, ale to nie szkodzi, bo to wciąż jesteś Ty. Prawdziwy. Że wrąbałeś talerz węglowodanów, a miały być tylko kiełki. Trudno. Nie umrzesz od tego, a już na pewno nie dziś. Zrób  sobie i swojej głowie dobrze.

Kiedy piszę ten post, jest ósma rano. Kończę kawę i rozdział książki, a potem wychodzę do lasu. Bo chcę. Bo mogę. Bo to mi zrobi dobrze.



0 komentarze:

Prześlij komentarz