Na niebotycznych szpilkach i w obcisłych jeansach daje prztyczek w nos matkom, które mówią "nie mam czasu", "jestem zmęczona", "nie chce mi się". Prztyczek, ale i inspirację. Sara Ferreira ma męża, troje dzieci i bloga, gdzie z wyjątkowym zacięciem pisarskim i czułością opowiada o życiu okraszając wpisy zdjęciami swoich stylizacji oraz nóg po samą szyję. Ta najseksowniejsza mama polskiego internetu, "pełnoetatowy dyrektor domowego cyrku" i niezwykle fajna laska odpowiada na nasze wścibskie, miłosne pytania. I przełamuje stereotypy.
Miłośni: Jakim jednym słowem
opisałabyś miłość do mężczyzny?
Sara Ferreira: Trąci odrobinę
pamiętnikiem nastolatki, ale szczęście, po prostu.
Najszczęśliwszy
etap mojego życia zaczął się w dniu kiedy poznałam mojego męża,
od tamtej pory licznik mojego życia oszalał i pędzi jak szalony.
M: Często na Twoim blogu
pojawiają się Twoje dzieci, nigdy Twój mąż. Dlaczego?
SF: Jesteśmy doskonałym przykładem
na to że przeciwieństwa się przyciągają. Mój mąż jest typem
milczącego obserwatora, ja natomiast jestem jak zając z reklamy
Duracell.. Żeby prowadzić bloga trzeba mieć
w sobie choć pierwiastek ekshibicjonizmu i nasze rodzinne pokłady
ekshibicjonizmu zaspokajam ja. Ale trudno mojemu mężowi odmówić
obecności na blogu, jest jego szarą eminencją, to on stoi po
drugiej stronie, ja na blogu to ja w obiektywie męża. Oczywiście żartuję czasem, że
lepiej go nie pokazywać, bo jeszcze ktoś zechce go ukraść ;)
M: Jaki jest związek, kiedy
pojawiają się pociechy? Małżeństwo się zmienia?
SF: Jeśli ludzie się kochają to
dzieci cementują małżeństwo. Choć zabrzmi to żywcem jak z
Paulo Coelho, to pierwsza ciąża wydała mi się niemal magią. A potem, kiedy widzisz w swoim
dziecku cechy zarówno swoje, jak i drugiej połowy to dostrzegasz,
że życie jest po prostu cudem. Ale oczywiście dzieci to nie tylko
słodkie momenty i ocean miodu. To też zmartwienie, zmęczenie
zakrawające momentami o wycieńczenie, to nerwy. A w nerwach mówi
i robi się głupoty. Nie zawsze jestem zajączkiem, bywam
huraganem, mój mąż ma dla mnie jakieś szczególne zapasy
cierpliwości. Dostaję potem wiadomość o treści „poranna burza
w szklance wody już minęła? ;)”. Zupełnie mnie to rozbraja.
Umiejętność obracania sytuacji kryzysowych w żart to strasznie
ważna sprawa w związku. Pociechy, choć brzmią tak
niewinnie, mogą zamienić cię w rodzica 24/7, a to jest
niebezpieczne. Z trwogą obserwuję, jak niektóre dziewczyny
zamieniają się w we własne matki, matki swoich mężów, a nawet
matki boskie. Staram się mieć na baczności. Niepokojące objawy
ruguję z życia w trybie natychmiastowym. Dla męża jestem żoną
i przyjaciółką.
M: Kobieta powinna się ubierać
dla swojego mężczyzny?
SF: Ubrani dla kogoś, chyba zawsze
będziemy przebrani. Ja ubieram się przede wszystkim dla siebie,
ale lubię mieć świadomość, że podobam się mężowi.U nas to akurat kwestia lekko
problematyczna, bo według męża moje wybory modowe są równie
niezbadane, jak wyroki boskie. Dosłownie dwa tygodnie temu szliśmy
na ślub znajomych. Założyłam najpiękniejszą koszulę pod
słońcem, z miny mojej drugiej połowy wyczytałam, że kwestionuje
tę tezę. Choć jego wzrok mówił już wszystko, dodał jeszcze
„to jest koszula, jak dla starej baby”. Prychnęłam i
postanowiłam pozostać przy swoim wyborze. Na weselu podchodziły
do mnie wszystkie starsze panie żeby skomplementować moją obłędną
koszulę. Chyba nie muszę mówić, że satysfakcja mojego męża
wznosiła się wysoko ponad poziom jakiegokolwiek morza.
M: W jakim stopniu ubranie
czyni nas atrakcyjnymi?
SF: Bez wątpienia może zapewnić nam
pierwsze dobre wrażenie, ale to nie ubranie sprawia że jesteśmy
atrakcyjni. Zawartość głowy jest najważniejsza. Chyba każdy zna
to uczucie, kiedy niepozorna osoba zaczyna być piękna, bo okazuje
się że ma świetne poczucie humoru i błyskotliwość Sherlocka
Holmesa.
M: W co musi być ubrany
mężczyzna, żeby Miss Ferreira obejrzała się za nim na ulicy?
SF: To jest niezwykle trudne zadanie
(śmiech). Od zawsze oglądam się za kobietami. W mężczyznach
pociąga mnie umysł. Jestem umiarkowaną feministką, facet ma być
męski. Pierwiastek kobiecy, przesadne wymuskanie to nie dla mnie.
M: Czy taka zabiegana mama, jak
Ty, ma czas powzruszać się przy romansidłach?
SF: Oczywiście! Każdy człowiek musi
mieć własną przestrzeń, coś swojego, dla prawidłowego
funkcjonowania, dla zdrowia psychicznego. Dlatego zresztą
założyłam bloga, desperacko potrzebowałam czegoś pod czym
mogłam podpisać się „Sara”, a nie tylko „matka”. U nas w domu świętością jest
godzina 21. Nie ma opcji, że dzieci o tej porze brykają. To jest
nasz czas. Czas na romansidła, thrillery, komedie, głupoty.
Codziennie czekamy na tę porę dnia i to daje nam energię na
kolejny.
M: Dzięki za spotkanie!
Uwielbiam Cię Saro:)
OdpowiedzUsuńgenialna kobieta. Uwielbiam ją, czytać i oglądać
OdpowiedzUsuńja też:P
OdpowiedzUsuńJest moją inspiracją na przyszłość! Uwielbiam ją! ;)
OdpowiedzUsuńSarę obserwuję od dawna, Jej stylizacje są bardzo udane, ale to właśnie słowem dopełnia całość. Wywiad świetny, ściskam te małe, słodkie Perełki :)) Lenka.
OdpowiedzUsuńmąż się pojawił: http://misscferreira.blogspot.com/2012/08/witajcie-w-mojej-bajcie.html :D
OdpowiedzUsuńNajpierw Mishonowe małżeństwo, teraz Sara, aż jestem ciekawa, z kim następnym będziecie rozmawiać :D. Ciekawy blog, będę was obserwować :).
OdpowiedzUsuń"W mężczyznach pociąga mnie umysł. Jestem umiarkowaną feministką, facet ma być męski. Pierwiastek kobiecy, przesadne wymuskanie to nie dla mnie." - ototo!
Cierpliwie wypatruj, niedługo Ambasadorzy września :)))
UsuńOna jest niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją!
Super inicjatywa! Fajnie że wyławiacie takie perły polskiej blogosfery, bo gdzie się nie spojrzy promowane są te same dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńŚwietny cykl, ale jeśli już wybieracie takich ciekawych ludzi to bardziej ich pociągnijcie za jęzor :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo podoba mi się Wasz projekt i z przyjemnością zaglądam,trzymam kciuki i czekam na kolejne miłosne wywiady.
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło! Zapraszamy do śledzenia nas na miłosnym fejsie ;)
Usuńwww.facebook.com/milosniblog